Roja
- Zgoda, z chęciom gdzieś z tobą wyskoczę - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Dobra to jutro pod twoim pokojem o 20.00 - powiedział.
- Już nie mogę się doczekać.
Stwierdziłam, że warto iść już spać. Bo przecież jutro miałam iść na randkę z Steinem, chłopakiem moich marzeń.
Obudziłam się o 10.48. Był już ranek, Kora chodziła po naszym pokoju ( chyba czegoś szukała ). Kiedy zobaczyła, że wstałam powiedziała:
- O, w końcu wstałaś.
- Cześć, muszę ci coś powiedzieć, ale nikomu nie mów.
- Spoko nikomu nie powiem, a teraz gadaj - powiedziała.
- Wczoraj wieczorem Stein zaprosił mnie na randkę.
- Co ty, nie gadaj!
- Jesteśmy umówieni o 20.
Kora zaczęła mi gratulować i powiedziała, że pomorze mi się przygotować. Gdy nadeszła 18.00 Kora otworzyła szafę z ciuchami i półkę z kosmetykami, zaczęła mnie stroić.
Stein
Punktualnie o 20.00 byłem pod pokojem Roi i Kory. Miałem na sobie czarny garnitur. Gdy wszedłem do pokoju dziewczyn zatkało mnie. Roja ubrana była w niebieską sukienkę i balerinki tego samego kolory. Jej brązowe włosy były rozpuszczone, a jej zielone oczy dziwnym sposobem pasowały do tej kreacji. Na ustach miała trochę błyszczyku.
" Nie jestem jej wart " - pomyślałem.
- Wyglądasz pięknie - powiedziałem ale " pięknie " to zdecydowanie za mało powiedziane, ona wyglądała bosko, wydawało się jak by dostała błogosławieństwo Afrodyty lub jak by była jej córką.
- Dzięki ty też wyglądasz niczego sobie - i w tym momencie rzuciła mi to spojrzenie które mówi
" podobasz mi się "
- Dobra chodzimy - powiedziałem.
Delikatnie wziąłem rękę Roi. Już byłem pewien, że zabierze zdenerwowana rękę, ale ona nic takiego nie zrobiła. Uśmiechnęła się i też wzięła mnie za rękę.
- Chyba możesz mi już powiedzieć gdzie idziemy? - zapytała.
- Idziemy do restauracji, a co dalej nie mogę powiedzieć - odpowiedziałem.
Weszliśmy do pięknej restauracji, zaprowadziłem Roje do naszego stolika. Kelner podał nam meni. Po dłuższym czasie namysłu stwierdziliśmy, że weźmiemy spaghetti dla dwojga i dwie cole. W czasie oczekiwań na naszą potrawę zaczęliśmy miło rozmawiać. Śmialiśmy się z ochroniarzy, którzy zamiast mnie gonić stwierdzili, że już nie warto i z tego, że zamiast wykonywać swoją pracę pobiegli do Roi i nie zorientowali się, że uciekła. Potem przyniesiono nasze danie. Roi bardzo smakowało. Zaczęła się śmiać gdy klopsik wpadł mi do buta a ja nie umiałem go wyciągnąć. Gdy kończyliśmy jeść a ja uporałem się z klopsikiem w bucie poprosiłem Roje by zamknęła oczy.
- Ale po co Stein o jaką niespodziankę ci chodzi? - zapytałam.
- Niedługo się dowiesz a teraz zamknij oczy i bez podglądania- odpowiedziałem.
Tym razem zamknęła oczy. Zaprowadziłem ją do starej stajni, jakieś 700 metrów od restauracji. W jednym z boksów stał brązowy koń z czarno - białymi plamkami na ciele. Miał czarną grzywę, był wymyty wyszczotkowany i z wypolerowanymi kopytami. Oczywiście miał uzdę i siodło pierwsza klasa, podkowy też były niczego sobie.
- Dobra możesz otworzyć oczy.
Roja otwarła oczy i krzyknęła:
- On jest dla mnie?!
- Tak, cały twój - powiedziałem.
- Skąd go wziąłeś i w ogóle z kąt wiedziałeś, że lubię konie? - zapytała.
- Wiedziałem bo gdy sprzątałem w waszym pokoju wypadł z twojego plecaka magazyn dla miłośników koni, a wziąłem go stąd, że pelentał się sam po ulicy więc go przygarnąłem.
- Dziękuje Stein! - krzyknęła i rzucił mi się na szyję.
Objąłem ją. Gdy skończyła mnie obejmować powiedziałem jej, że ten koń to ogier i, że warto by go nazwać.
- Dobra, to nazwę go Burza, co ty na to?
- Ładne imię wybrałaś, o i muszę ci coś pokazać - powiedziałem i poklepałem konia po plecach.
- Burza, lot! - krzyknąłem do konia.
Burza posłusznie rozwinął skrzydła ( tego samego koloru co reszta ciała ) i wzbił się w powietrze.
- To pegaz - powiedziała zdumiona Roja.
- Dobra to pierwsza część niespodzianki - powiedziałem - teraz druga, wsiadaj na konia nauczę cie jeździć, Grom!
Gdy krzyknąłem Grom, przyleciał mój pegaz. Piękny czarny pegaz.
- To co uczymy się jazdy? - zapytałem.
Roja
- No jasne - powiedziałam.
Stein pomógł mi wejść na mojego konia, a potem jeździliśmy. Raz spadłam, na szczęście Stein mnie złapał. Szybko załapałam o co chodzi, i po godzinie ścigaliśmy się w powietrzu. Gdy księżyc był już na samej górze nocnego nieba i gwiazdy świeciły mocniej niż zwykle, Stein zabrał mnie nad rzekę. Tam usiedliśmy na murku i Stein powiedział:
- Wiesz co Roja świetnie się z tobą bawiłem.
- Było cudownie, to najlepsza noc w moim życiu.
- Chcesz być moją dziewczyną? - nagle zapytał.
- No jasne - powiedziałam bez zastanowienia.
Stein złapał mnie za ręce, przybliżył się i mnie pocałował. Księżyc był w pełni, świecił nieprawdopodobnie. To było wspaniałe.
sobota, 26 lipca 2014
czwartek, 24 lipca 2014
Rozdział 6 - Rabuję sklep i zostaje zaproszona na randkę
Po pięciu minutach wyszłam z ( pokoju ). Ubrana byłam w niebieską koszulkę i potargane fabrycznie dżinsy. U boku miałam miecz ( ten który dostałam od Kory ) który osłoniłam bluzą zawiązaną w pasie, włosy spięłam w warkocz na boku.
- Dobra, to idziemy - powiedziałam.
- Słuchajcie, nie daleko widziałam niezły sklep z odzieżą pójdę tam z jakimś synem Hermesa, a ty Stein pójdziesz z Roją - Kora powiedziała to patrząc na mnie jak by chciała żebyśmy poszli tam razem.
- Ok, choć Roja - odpowiedział Stein.
Weszliśmy do jakiegoś sklepu.
- Ubierz bluzę i nałóż kaptur, miecza nie zauważą - poprosił Stein.
Zrobiłam to o co mnie prosił. On też założył bluzę i kaptur. Wzięliśmy wózek i koszyk. Zaczęliśmy wrzucać do wózka pełno rzeczy : bułki, owoce, słodycze, napoje, jogurty, sery. Po paru minutach wózek i koszyk pyły pełne.
- Ej, ale czym my zapłacimy? - zapytałam Steina.
- Niczym - odpowiedział - ale potrzebny nam plan, dobra zrobimy tak....
Gdy Stein powiedział mi plan poszłam w inną alejkę. Potknęłam się i zaczęłam rozpaczliwie krzyczeć:
- Au, moja kostka, skręciłam kostkę!
Nie minęła minuta gdy wszyscy w sklepie zgromadzili się wokół mnie. W tym samym czasie Stein wymykał się przez drzwi wejściowe z naszymi ( zakupami ). Po paru sekundach włączył się alarm. Ludzie gwałtownie się odwrócili, a ochroniarze pobiegli ku wyjściu by gonić złodzieja. Kiedy nikt nie paczył wstałam i zaczęłam biec ku oknu, jednym sprawny susem wyskoczyłam na zewnątrz. Widziałam jak Steina gonią ochroniarze. Stein wbiegł w jakąś uliczkę, w tym momencie straciłam go z oczu. Szybko pobiegłam w tamtą stronę. To co zobaczyłam bardzo mnie ucieszyło. Ochroniarze stojący przy wysokim murze, klnących na głos i Steina na na górze muru pokazujących im język. Na szczęście nadal miał na sobie kaptur. Gdy ochroniarze wreszcie sobie poszli podbiegłam pod mur. Stein pomógł mi wejść na górę.
- Jak ty tu wszedłeś? - zapytałam.
- Sam nie wiem, byłem na dole, a nagle znalazłem się na górze - odpowiedział - chyba pomógł mi Apollo, bo sam bym się tu nie dostał.
- Czyli się udało - powiedziałam.
- Udało i to dzięki tobie, wiesz powinnaś zostać aktorką - powiedział Stein.
Ja i Stein wzięliśmy nasze ( zakupu ) i zanieśliśmy do naszej kwatery, znaczy tak jak by kwatery. Kora już na nas czekała.
- Widzę, że starczy nam jedzenia na dwa miesiące - powiedziała Kora - dobra robota.
Wieczorem Kora gdzieś wyszła. Roja bawiła się z Roxy, gdy nagle do pokoju wszedł Stein.
- Roja, pomyślałem, że morze gdzieś jutro wyskoczymy? - zapytał nieśmiało Stein.
- Czy tobie chodzi o taką jak by randkę? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- No, no tak - powiedział przyciszonym głosem.
- Dobra, to idziemy - powiedziałam.
- Słuchajcie, nie daleko widziałam niezły sklep z odzieżą pójdę tam z jakimś synem Hermesa, a ty Stein pójdziesz z Roją - Kora powiedziała to patrząc na mnie jak by chciała żebyśmy poszli tam razem.
- Ok, choć Roja - odpowiedział Stein.
Weszliśmy do jakiegoś sklepu.
- Ubierz bluzę i nałóż kaptur, miecza nie zauważą - poprosił Stein.
Zrobiłam to o co mnie prosił. On też założył bluzę i kaptur. Wzięliśmy wózek i koszyk. Zaczęliśmy wrzucać do wózka pełno rzeczy : bułki, owoce, słodycze, napoje, jogurty, sery. Po paru minutach wózek i koszyk pyły pełne.
- Ej, ale czym my zapłacimy? - zapytałam Steina.
- Niczym - odpowiedział - ale potrzebny nam plan, dobra zrobimy tak....
Gdy Stein powiedział mi plan poszłam w inną alejkę. Potknęłam się i zaczęłam rozpaczliwie krzyczeć:
- Au, moja kostka, skręciłam kostkę!
Nie minęła minuta gdy wszyscy w sklepie zgromadzili się wokół mnie. W tym samym czasie Stein wymykał się przez drzwi wejściowe z naszymi ( zakupami ). Po paru sekundach włączył się alarm. Ludzie gwałtownie się odwrócili, a ochroniarze pobiegli ku wyjściu by gonić złodzieja. Kiedy nikt nie paczył wstałam i zaczęłam biec ku oknu, jednym sprawny susem wyskoczyłam na zewnątrz. Widziałam jak Steina gonią ochroniarze. Stein wbiegł w jakąś uliczkę, w tym momencie straciłam go z oczu. Szybko pobiegłam w tamtą stronę. To co zobaczyłam bardzo mnie ucieszyło. Ochroniarze stojący przy wysokim murze, klnących na głos i Steina na na górze muru pokazujących im język. Na szczęście nadal miał na sobie kaptur. Gdy ochroniarze wreszcie sobie poszli podbiegłam pod mur. Stein pomógł mi wejść na górę.
- Jak ty tu wszedłeś? - zapytałam.
- Sam nie wiem, byłem na dole, a nagle znalazłem się na górze - odpowiedział - chyba pomógł mi Apollo, bo sam bym się tu nie dostał.
- Czyli się udało - powiedziałam.
- Udało i to dzięki tobie, wiesz powinnaś zostać aktorką - powiedział Stein.
Ja i Stein wzięliśmy nasze ( zakupu ) i zanieśliśmy do naszej kwatery, znaczy tak jak by kwatery. Kora już na nas czekała.
- Widzę, że starczy nam jedzenia na dwa miesiące - powiedziała Kora - dobra robota.
Wieczorem Kora gdzieś wyszła. Roja bawiła się z Roxy, gdy nagle do pokoju wszedł Stein.
- Roja, pomyślałem, że morze gdzieś jutro wyskoczymy? - zapytał nieśmiało Stein.
- Czy tobie chodzi o taką jak by randkę? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- No, no tak - powiedział przyciszonym głosem.
poniedziałek, 21 lipca 2014
Rozdział 5 - Dowiaduje się paru rzeczy
Wieczorem Kora wróciła ze sklepu z broniom. Położyłyśmy się na naszych posłaniach i zaczęłyśmy gadać:
- Kora, to co opowiesz o sobie, bo ostatnio powiedziałaś tylko o Steinie? - zapytałam.
- Dobra, mam trzynaście lat i jestem córką Hekate. Dołączyłam do obozy siedem lat temu. Mój ojciec porzucił mnie gdy tylko dowiedział się, że kobietą która mnie urodziła była boginią. Ściągałam za dużo potworów. Miałam trzy lata gdy po raz pierwszy mnie adoptowano. W wieku pięciu lat uciekłam. Rok później znalazła mnie i przy garnęła grupa tych oto półbogów. I od sześciu lat jestem tu przywódczynią - odpowiedziała.
- Ej a takie jedno pytanko, czy Stein ma dziewczynę? - zapytałam nieśmiało.
- Nie, nie ma, a czemu pytasz? - zapytała podejrzliwie.
- Eeeeeee, bez powodu - powiedziałam zdenerwowana.
- Siedem razy e, on ci się podoba! - krzyknęła.
- Co, to nie prawda - odpowiedziałam.
- Spoko, nikomu nie powiem - powiedziała - obiecuje.
Kora zachowywała się tak jakbyśmy znały się całe życie.
- Wiesz Lamia jest córką Hekate, czyli jak by twoją siostrą - powiedziałam chcąc zmienić temat.
- Niestety wiem, ale nie spodziewałam się że tak szybko opanujesz miecz - powiedziała, i po chwili dodała cicho - szybciej niż ja.
- Kora, ja już idę spać - powiedziałam.
- Wiesz ja też - powiedziała gasząc lampę.
Zasnęłam dość szybko, tej nocy nic mi się nie śniło.
Około drugiej rano obudził mnie jakiś szelest w pomieszczeniu obok. Wstałam wzięłam mój miecz i poszłam zobaczyć co się tam dzieje. Rozglądnęłam się co się dzieje. Zobaczyłam jedną śpiącą postać. Na posłaniu obok nie zobaczyłam nikogo. W koncie na drugim końcu sali zobaczyłam chłopaka strzelającego z łuku. To był Stein.
- Nie za wcześnie na strzelanie z łuku? - zapytałam.
Chłopak odwrócił się i powiedział:
- A to ty Roja,nie przejmuj się zawsze ćwiczę o tej godzinie - odpowiedział.
- Stein, to jest ten nowy łuk? - zapytałam.
- Tak, piękny jest nie - powiedział.
- Tak, jest piękny - odpowiedziałam.
Wróciłam do mojego posłania i poszłam spać.
Rano obudziło mnie wesołe szczekanie Roxy. Mój mały piesek bawił się z Korą i Steinem.
- Cześć, co wy tu robicie? - zapytałam.
- Zaraz idziemy szukać jedzenia i nowych ciuchów, idziesz z nami? - zapytał Stein.
- No spoko tylko się ubiorę i idziemy - powiedziałam
- Kora, to co opowiesz o sobie, bo ostatnio powiedziałaś tylko o Steinie? - zapytałam.
- Dobra, mam trzynaście lat i jestem córką Hekate. Dołączyłam do obozy siedem lat temu. Mój ojciec porzucił mnie gdy tylko dowiedział się, że kobietą która mnie urodziła była boginią. Ściągałam za dużo potworów. Miałam trzy lata gdy po raz pierwszy mnie adoptowano. W wieku pięciu lat uciekłam. Rok później znalazła mnie i przy garnęła grupa tych oto półbogów. I od sześciu lat jestem tu przywódczynią - odpowiedziała.
- Ej a takie jedno pytanko, czy Stein ma dziewczynę? - zapytałam nieśmiało.
- Nie, nie ma, a czemu pytasz? - zapytała podejrzliwie.
- Eeeeeee, bez powodu - powiedziałam zdenerwowana.
- Siedem razy e, on ci się podoba! - krzyknęła.
- Co, to nie prawda - odpowiedziałam.
- Spoko, nikomu nie powiem - powiedziała - obiecuje.
Kora zachowywała się tak jakbyśmy znały się całe życie.
- Wiesz Lamia jest córką Hekate, czyli jak by twoją siostrą - powiedziałam chcąc zmienić temat.
- Niestety wiem, ale nie spodziewałam się że tak szybko opanujesz miecz - powiedziała, i po chwili dodała cicho - szybciej niż ja.
- Kora, ja już idę spać - powiedziałam.
- Wiesz ja też - powiedziała gasząc lampę.
Zasnęłam dość szybko, tej nocy nic mi się nie śniło.
Około drugiej rano obudził mnie jakiś szelest w pomieszczeniu obok. Wstałam wzięłam mój miecz i poszłam zobaczyć co się tam dzieje. Rozglądnęłam się co się dzieje. Zobaczyłam jedną śpiącą postać. Na posłaniu obok nie zobaczyłam nikogo. W koncie na drugim końcu sali zobaczyłam chłopaka strzelającego z łuku. To był Stein.
- Nie za wcześnie na strzelanie z łuku? - zapytałam.
Chłopak odwrócił się i powiedział:
- A to ty Roja,nie przejmuj się zawsze ćwiczę o tej godzinie - odpowiedział.
- Stein, to jest ten nowy łuk? - zapytałam.
- Tak, piękny jest nie - powiedział.
- Tak, jest piękny - odpowiedziałam.
Wróciłam do mojego posłania i poszłam spać.
Rano obudziło mnie wesołe szczekanie Roxy. Mój mały piesek bawił się z Korą i Steinem.
- Cześć, co wy tu robicie? - zapytałam.
- Zaraz idziemy szukać jedzenia i nowych ciuchów, idziesz z nami? - zapytał Stein.
- No spoko tylko się ubiorę i idziemy - powiedziałam
piątek, 18 lipca 2014
Rozdział 4 - Zakochuje się
Wyszłyśmy z domu starców. Opowiedziałam Korze o Lamii.
- Roja, podobno masz trochę kasy? - zapytała Kora.
- Tak mam jakieś dwadzieścia dolców plus dziesięć od jakiegoś dziadka - odpowiedziałam.
- No bo wiesz, brakuje nam broni, a z tego co mówiłaś trzydzieści dolarów można wymienić na piętnaście drachm - powiedziała Kora - a za piętnaście drachm można kupić łuk i dwa sztylety z cesarskiego złota.
- Dobra kasę mam w plecaku, jak wrócimy dom ci ją - powiedziałam.
Gdy wróciłyśmy dałam Korze mój plecak z kasą. Poszła kupić broń a ja zostałam z Roxy i Steinem.
- Stein, a jak wy zdobywacie jedzenie, picie i ciuchy? - zapytałam.
- Mamy tu parę dzieci Hermesa - powiedział - one zdobywają wszystkie potrzebne nam rzeczy.
- Do dlaczego nie ukradniecie broni? - zapytałam.
- To nie takie proste, broń sprzedają inni półbogowie - odpowiedział Stein.
Jego blond włosy były rozczochrane. Wyglądał czarująco. Było widać, że odziedziczył urodę po ojcu. Roxy łasiła się do niego.
- Ej a ile jest tu herosów? - zapytałam.
- Czterdzieści osiem, łącznie z tobą - odpowiedział Stein.
Nie mogłam się skupić gdy paczył na mnie tymi niebieskimi oczami. Siedzieliśmy w pokoju Kory i moim.
- Roja, ja muszę już iść, pa - powiedział Stein i wyszedł.
Roxy poszła spać, a ja zaczęłam się rozpakowywać. W mojej głowie został obraz pięknej twarzy Steina. Chyba się w nim zakochałam.
- Roja, podobno masz trochę kasy? - zapytała Kora.
- Tak mam jakieś dwadzieścia dolców plus dziesięć od jakiegoś dziadka - odpowiedziałam.
- No bo wiesz, brakuje nam broni, a z tego co mówiłaś trzydzieści dolarów można wymienić na piętnaście drachm - powiedziała Kora - a za piętnaście drachm można kupić łuk i dwa sztylety z cesarskiego złota.
- Dobra kasę mam w plecaku, jak wrócimy dom ci ją - powiedziałam.
Gdy wróciłyśmy dałam Korze mój plecak z kasą. Poszła kupić broń a ja zostałam z Roxy i Steinem.
- Stein, a jak wy zdobywacie jedzenie, picie i ciuchy? - zapytałam.
- Mamy tu parę dzieci Hermesa - powiedział - one zdobywają wszystkie potrzebne nam rzeczy.
- Do dlaczego nie ukradniecie broni? - zapytałam.
- To nie takie proste, broń sprzedają inni półbogowie - odpowiedział Stein.
Jego blond włosy były rozczochrane. Wyglądał czarująco. Było widać, że odziedziczył urodę po ojcu. Roxy łasiła się do niego.
- Ej a ile jest tu herosów? - zapytałam.
- Czterdzieści osiem, łącznie z tobą - odpowiedział Stein.
Nie mogłam się skupić gdy paczył na mnie tymi niebieskimi oczami. Siedzieliśmy w pokoju Kory i moim.
- Roja, ja muszę już iść, pa - powiedział Stein i wyszedł.
Roxy poszła spać, a ja zaczęłam się rozpakowywać. W mojej głowie został obraz pięknej twarzy Steina. Chyba się w nim zakochałam.
czwartek, 17 lipca 2014
Rozdział 3 - Lamia cze 2
- No dobra - powiedziała Kora - Stein ma czternaście lat. Jak już wiesz jest synem Apolla, a do naszej grupy dołączył pięć lat temu. Ja i on jesteśmy najmądrzejsi z wszystkich dlatego jesteśmy przywódcami grupy. Stein miał przykre dzieciństwo. Jego mama zmarła gdy miał siedem lat, od tamtego czasu żył sam na ulicy. Pewnego dnia go znaleźliśmy samego, wychudzonego i ledwo żywego. Wiedział kim jest, dlatego było nam łatwiej. Jego rany szybko się zagoiły, i te na ciele i te na sercu. Po pewnym czasie stał się tak silny jak ja i został przywódcą. O jesteśmy na miejscu.
Zdawało się jak by Kora unikała mówienia o sobie.
Dom starców nie był jakiś nie zwykły. Był to duży dwu piętrowy dom, pomalowany na żółto.
- Dobra Roja, ja idę na prawo a ty na lewo - oświadczyła Kora.
- A nie możemy iść razem? - zapytałam.
- No dobra, chodzimy w lewo - odpowiedziała.
Na lewo był dom starców. Postanowiłyśmy, że do niego wejdziemy.
- Poczekaj, to dla ciebie - Kora podała mi piękny miecz - jest z niebiańskiego spiżu, świetny na potwory, ale człowieka nie zabije, może ci się przydać.
- Dzięki Kora - powiedziałam.
Weszłyśmy do środka. Nikt nawet nie zauważył mojego miecza.
- Roja, ja idę do łazienki, muszę się odświeżyć - powiedziała wchodząc przez brązowe drzwi do łaźni.
Stałam i czekałam na jej powrót. Parę babć i dziadków grali w bingo. Nagle podeszłą do mnie jakaś pani nie była ona stara.
- W czym mogę pomóc? - zapytała - może chcesz coś do picia mała?
- Nie dziękuje - odpowiedziałam grzecznie.
- No choć dam ci coś - złapała mnie za rękę i pociągnęła mnie do pokoju który zdawał się być kuchnią.
Gdy tylko byłyśmy same kobieta zaczęła się zmieniać. Jej nogi zaczęły się zmieniać w wężowy ogon, ale od pasa w górę nadal była piękną kobietą. Była to bowiem Lamia, była ona królową Libii i kochanką Zeusa. Gdy zazdrosna Hera zabiła dzieci Lamii, oszalała z bólu matka zaczęła mordować wszystkie napotkane dzieci. Z czasem zmieniła się w potwora, którym jest do dziś.
- Witaj małą - powiedziała Lamia - szkoda, że jesteś dzieckiem, bo muszę cię zabić.
Potwór rzucił się na mnie. Zrobiłam unik i wybiegłam na sale w której starcy grali w bingo.
- Nie uciekaj, te staruchy ci nie pomogą - syknęła Lamia.
Seniorzy nadal siedzieli i grali jakby nic się nie działo. Miecz u mojego boku nagle zaczął zdawać się cięższy. Wyciągnęłam go i tym razem ja rzuciłam się na Lamie. Jej ostre szpony, które wcześniej zdawały się być długimi tipsami prawie rozcięły mi klatkę piersiową.
- Poddaj się, ze mną nie wygrasz - powiedziałam.
Lamia wybuchnęła śmiechem.
- Ty mnie pokonasz, nie bądź śmieszna mała - zaszydziła.
Potwór wyrwał mi ogonem z ręki miecz, który wpadł do zapalonego kominka. Chwyciłam miecz za nie palącą się rączkę i przecięłam Lamie na pół. Zamieniła się w złoty popiół. Niestety miałam takiego pecha, że również przecięłam kartę od bingo jakiejś babci.
- Ty mała dziewucho, już wygrywałam a ty co robisz! - krzyczała.
Staruszka zaczęła okładać mnie jakąś torebką.
- Grażyna, daj spokój biednemu dziecku, nie zrobiło tego specjalnie! - powiedział jakiś pan i podszedł do mnie.
- Masz tu dziesięć dolarów, moja żona łatwo się denerwuje, zwłaszcza gdy chodzi
o bingo - powiedział.
- Jestem, Roja - krzyknęła z pod drzwi łazienki Kora - widzę, że ominęła mnie niezła zabawa.
- Weź nie gadaj - powiedziałam.
Zdawało się jak by Kora unikała mówienia o sobie.
Dom starców nie był jakiś nie zwykły. Był to duży dwu piętrowy dom, pomalowany na żółto.
- Dobra Roja, ja idę na prawo a ty na lewo - oświadczyła Kora.
- A nie możemy iść razem? - zapytałam.
- No dobra, chodzimy w lewo - odpowiedziała.
Na lewo był dom starców. Postanowiłyśmy, że do niego wejdziemy.
- Poczekaj, to dla ciebie - Kora podała mi piękny miecz - jest z niebiańskiego spiżu, świetny na potwory, ale człowieka nie zabije, może ci się przydać.
- Dzięki Kora - powiedziałam.
Weszłyśmy do środka. Nikt nawet nie zauważył mojego miecza.
- Roja, ja idę do łazienki, muszę się odświeżyć - powiedziała wchodząc przez brązowe drzwi do łaźni.
Stałam i czekałam na jej powrót. Parę babć i dziadków grali w bingo. Nagle podeszłą do mnie jakaś pani nie była ona stara.
- W czym mogę pomóc? - zapytała - może chcesz coś do picia mała?
- Nie dziękuje - odpowiedziałam grzecznie.
- No choć dam ci coś - złapała mnie za rękę i pociągnęła mnie do pokoju który zdawał się być kuchnią.
Gdy tylko byłyśmy same kobieta zaczęła się zmieniać. Jej nogi zaczęły się zmieniać w wężowy ogon, ale od pasa w górę nadal była piękną kobietą. Była to bowiem Lamia, była ona królową Libii i kochanką Zeusa. Gdy zazdrosna Hera zabiła dzieci Lamii, oszalała z bólu matka zaczęła mordować wszystkie napotkane dzieci. Z czasem zmieniła się w potwora, którym jest do dziś.
- Witaj małą - powiedziała Lamia - szkoda, że jesteś dzieckiem, bo muszę cię zabić.
Potwór rzucił się na mnie. Zrobiłam unik i wybiegłam na sale w której starcy grali w bingo.
- Nie uciekaj, te staruchy ci nie pomogą - syknęła Lamia.
Seniorzy nadal siedzieli i grali jakby nic się nie działo. Miecz u mojego boku nagle zaczął zdawać się cięższy. Wyciągnęłam go i tym razem ja rzuciłam się na Lamie. Jej ostre szpony, które wcześniej zdawały się być długimi tipsami prawie rozcięły mi klatkę piersiową.
- Poddaj się, ze mną nie wygrasz - powiedziałam.
Lamia wybuchnęła śmiechem.
- Ty mnie pokonasz, nie bądź śmieszna mała - zaszydziła.
Potwór wyrwał mi ogonem z ręki miecz, który wpadł do zapalonego kominka. Chwyciłam miecz za nie palącą się rączkę i przecięłam Lamie na pół. Zamieniła się w złoty popiół. Niestety miałam takiego pecha, że również przecięłam kartę od bingo jakiejś babci.
- Ty mała dziewucho, już wygrywałam a ty co robisz! - krzyczała.
Staruszka zaczęła okładać mnie jakąś torebką.
- Grażyna, daj spokój biednemu dziecku, nie zrobiło tego specjalnie! - powiedział jakiś pan i podszedł do mnie.
- Masz tu dziesięć dolarów, moja żona łatwo się denerwuje, zwłaszcza gdy chodzi
o bingo - powiedział.
- Jestem, Roja - krzyknęła z pod drzwi łazienki Kora - widzę, że ominęła mnie niezła zabawa.
- Weź nie gadaj - powiedziałam.
niedziela, 13 lipca 2014
Rozdział 3 - Lamia cze 1
- No, no tak - odpowiedziałam.
- To witamy! - powiedział Stein.
Kora złapała mnie za rękę i pociągnęła za jakiś śmietnik. Uderzyła w obrazek smoka (który znajdował się w wąskiej szparze pomiędzy ścianą a śmietnikiem) i ziemia pod nami otwarła się. Na sam dół prowadziły kręte schody. Zeszłyśmy na dół, Kora poprowadziła mnie przez długi korytarz, aż doszłyśmy do dwóch łoży. Łoże po lewej zamiast prześcieradła miało
niebiesko - fioletowy koc, a za kołdrę służył dość spory kawałek żółtego materiału. Nie było tam żadnego materaca, koc leżał bezpośrednio na ziemi. Natomiast łoże po prawej miało
różowo - turkusowy koc i biały materiał.
- To po prawej jest twoje a po lewej moje - powiedziała Kora.
- Kora, bo ja nie jestem z tego miasta, ja specjalnie nie wiem co się dzieje - powiedziałam.
- Wiem, słuchaj ja się tak zastanawiam czy nie poszłabyś dziś ze mną na zwiady miasta - powiedziała - bo wiesz jesteśmy tu od dwóch dni i jeszcze nie znamy wszystkich miejsc.
- Dobra, ale mam trzy pytania:
1. Czy da się załatwić posłanie mojemu psu?
2. Wy zrobiliście tę jaskinie?
3. Czym zabiłam tego potwora?
- Tak, do jutra załatwię posłanie twojej psince, niestety nie my zbudowaliśmy tą jaskinię, tylko dawni synowie Hefajstosa, a chimerę zabiłaś odłamkiem mojego dawnego sztyletu z cesarskiego złota - odpowiedziała mi Kora.
Wieczorem ja i Kora poszłyśmy na zwiady miasta.
- Dobra Roja, najpierw idziemy na boczną uliczkę, tą przy domu starców - oznajmiła Kora.
- No niech będzie, ej a opowiesz mi coś o sobie i Steinie? - zapytałam.
- To witamy! - powiedział Stein.
Kora złapała mnie za rękę i pociągnęła za jakiś śmietnik. Uderzyła w obrazek smoka (który znajdował się w wąskiej szparze pomiędzy ścianą a śmietnikiem) i ziemia pod nami otwarła się. Na sam dół prowadziły kręte schody. Zeszłyśmy na dół, Kora poprowadziła mnie przez długi korytarz, aż doszłyśmy do dwóch łoży. Łoże po lewej zamiast prześcieradła miało
niebiesko - fioletowy koc, a za kołdrę służył dość spory kawałek żółtego materiału. Nie było tam żadnego materaca, koc leżał bezpośrednio na ziemi. Natomiast łoże po prawej miało
różowo - turkusowy koc i biały materiał.
- To po prawej jest twoje a po lewej moje - powiedziała Kora.
- Kora, bo ja nie jestem z tego miasta, ja specjalnie nie wiem co się dzieje - powiedziałam.
- Wiem, słuchaj ja się tak zastanawiam czy nie poszłabyś dziś ze mną na zwiady miasta - powiedziała - bo wiesz jesteśmy tu od dwóch dni i jeszcze nie znamy wszystkich miejsc.
- Dobra, ale mam trzy pytania:
1. Czy da się załatwić posłanie mojemu psu?
2. Wy zrobiliście tę jaskinie?
3. Czym zabiłam tego potwora?
- Tak, do jutra załatwię posłanie twojej psince, niestety nie my zbudowaliśmy tą jaskinię, tylko dawni synowie Hefajstosa, a chimerę zabiłaś odłamkiem mojego dawnego sztyletu z cesarskiego złota - odpowiedziała mi Kora.
Wieczorem ja i Kora poszłyśmy na zwiady miasta.
- Dobra Roja, najpierw idziemy na boczną uliczkę, tą przy domu starców - oznajmiła Kora.
- No niech będzie, ej a opowiesz mi coś o sobie i Steinie? - zapytałam.
sobota, 12 lipca 2014
Rozdział 2 - Stein i Kora
- Kim jesteś? - zapytał jakiś chłopak.
Miał blond włosy i oczy koloru niebieskiego. Jego wzrost sięgał około stu sześćdziesięciu centymetrów. Ubrany był w szarą, poszarpaną koszulkę i niebieskie dżinsy.
- Jestem Roja - odpowiedziałam trochę zaniepokojona.
W tym samym momencie przybiegła do mnie Roxy niosąc w pysku mój plecak.
- Dzięki mała! - krzyknęłam do Roxy i zaczęłam ją głaskać.
- Stein, co z nią robimy? - zapytała dziewczyna z kasztanowymi włosami i szarymi oczami. Miała białą koszulkę i krótkie, czarne spodenki, również poszarpane jak u chłopaka.
- Nie wiem Kora, nie wiem - odpowiedział tak zwany Stein.
- Przepraszam, mam takie pytanko, jesteście półbogami czy potworami? - zapytałam
- Ja jestem Stein syn Apolla, a to jest Kora córka Hekate - odpowiedział Stein.
- A ty czyją jesteś córką? - zapytała Kora.
- Ja jestem od Zeusa - powiedziałam, a wtedy dziesiątki herosów padło na kolana, a Kora podeszła do mnie i powiedziała:
- Córko Zeusa, czy chciałabyś dołączyć do naszej grupy, do grupy najlepszych herosów?
- Nie wiem Kora, nie wiem - odpowiedział tak zwany Stein.
- Przepraszam, mam takie pytanko, jesteście półbogami czy potworami? - zapytałam
- Ja jestem Stein syn Apolla, a to jest Kora córka Hekate - odpowiedział Stein.
- A ty czyją jesteś córką? - zapytała Kora.
- Ja jestem od Zeusa - powiedziałam, a wtedy dziesiątki herosów padło na kolana, a Kora podeszła do mnie i powiedziała:
- Córko Zeusa, czy chciałabyś dołączyć do naszej grupy, do grupy najlepszych herosów?
piątek, 11 lipca 2014
Rozdział 1 - Straszny początek cze 2
- Owszem wiem gdzie możesz znaleźć sklep - w jego oku pojawił się dziwny blask - chodź to Cie zaprowadzę.
- No to chodzimy - powiedziałam.
Ale byłam wtedy głupia, jednak z nim poszłam a nie powinnam. Prowadził mnie krętą drogą, ciągle skręcaliśmy, to w prawo to w lewo. Po chwili nieznajomy się zatrzymał.
- Dlaczego stoimy? - zapytałam, ale nie doczekałam się odpowiedzi.
Ponieważ pan już nie był panem, przemienił się w bestię. Miał on postać lwa o żywym wężu zamiast ogona i kozią głową wyrastającą z grzbietu.
- Chimera - powiedziałam.
- Och nie uciekaj - powiedział potwór trochę syczącym głosem - nie lubię gdy mój podwieczorek jest spocony.
Nie miałam większego wyboru musiałam uciekać.
- Zaczekaj a obiecuję, że twoja śmierć będzie szybka i bez bolesna - powiedziała chimera.
Nie jestem pewna czy miało mnie to przekonać żebym została. Chimera rzuciła się na mnie. Odskoczyłam w bok i zaczęłam biec. Na najbliższym zakręcie stał spory śmietnik. Schowałam się za nim i obserwowałam kiedy nadejdzie potwór. Obok mnie leżał ostry kawałek szkła. Podniosłam go i gdy chimera nadeszła krzyknęłam w jej stronę:
- Hej ptasi móżdżku tu jestem! - Chimera odwróciła się w moją stronę.
Gdy już miała na mnie skoczyć rzuciłam kawałkiem szkła prosto w jej serce. Potwór zamienił się w kupkę złotego popiołu. Odwróciłam się, za mną stało pełno nastolatków z mieczami i nożami wymierzonymi we mnie.
czwartek, 10 lipca 2014
Rozdział 1 - Straszny początek cze 1
Cześć!
Jestem Roja, mam trzynaście lat. Zaczęłam pisać ten oto pamiętnik dwa dni po śmierci mojej matki w wypadku samochodowym. Pewnie zapytacie? - co z moim ojcem, powiem, że wtedy nie wiedziałam kim on jest. Dobrze, więc przejdźmy do samego początku mej historii.
Jestem Roja, mam trzynaście lat. Zaczęłam pisać ten oto pamiętnik dwa dni po śmierci mojej matki w wypadku samochodowym. Pewnie zapytacie? - co z moim ojcem, powiem, że wtedy nie wiedziałam kim on jest. Dobrze, więc przejdźmy do samego początku mej historii.
Jak już wiecie moja matka zginęła w wypadku, zostałam sama z moim jedynym przyjacielem, suczką Roxy. Chcieli mnie zabrać do domu dziecka, a Roxy do schroniska, dali mi trzy dni żebym się spakowała. Gdy nadeszła noc po drugim dniu, zaczęłam szybko się pakować. Zabrałam mój nóż harcerski, butelkę wody i trochę pieniędzy. Pewnie się już domyśliliście, że chciałam uciec. Zarzuciłam moją fioletową bluzę gdy zobaczyłam, że Roxy niesie coś w pyszczku.
- Co tam masz maleńka? - zapytałam powoli wyjmując z jej pyska jakąś kartkę.
Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać na głos:
Kochana Roju. Od małego wypytywałaś się mnie kim jest twój ojciec. Teraz nadszedł czas w którym muszę Ci to powiedzieć. Wiem, że znasz mitologię grecką jak własną kieszeń, więc pewnie wiesz kim był Zeus, twój ojciec. Skoro już wiesz kim jesteś grozi Ci ogromne niebezpieczeństwo.
Twoja ukochana mama.
Całkowicie mnie zamurowało. Moim ojcem miał być Zeus? - władca bogów, pan niebios.
- Roxy jeśli to prawda musimy się stąd wynosić i to już - podniosłam mój plecak, wzięłam na ręce moją ukochaną psinkę i wybiegłam na dwór.
Pędziłam co sił w nogach. Czas płyną nie ubłaganie, biegłam godzinę, albo i dwie - sama już nie wiem.
Gdy byłam już daleko od domu zatrzymałam się w jakiejś pobliskiej wiosce. Roxy wyskoczyła z moich rąk. Widać było, że jest wyraźnie zainteresowana nowym miejscem.
- Patrz Roxy chyba trochę tu zostaniemy - zaczęłam się rozglądać za jakimś sklepem, gdy wpadł na mnie jakiś pan.
- Och przepraszam maleńka nie zauważyłem Cię. Czy mi się zdaje, że czegoś szukasz?- zapytał mnie nagle nieznajomy.
- Tak szukam jakiegoś sklepu - odpowiedziałam - może wie pan gdzie mogę jakiś znaleźć?
Subskrybuj:
Posty (Atom)